Komitet honorowy Obchodów - objętych honorowym patronatem przez Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego – tworzyły: J.E. Józef Michalik - Metropolita Przemyski, ks. gen. dyw. Tadeusz Płoski - Biskup Polowy WP, Tadeusz Chwiedź - Prezes Zarządu Głównego Związku Sybiraków w Polsce, Cezary Grabarczyk - Minister Infrastruktury, Ryszard Kaczorowski - Prezydent RP na emigracji, Janusz Krupski - Minister ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, Janusz Kurtyka - Prezes Instytutu Pamięci Narodowej, Bogdan Zdrojewski - Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Uroczystości rozpoczęły się w przemyskiej Bazylice Archikatedralnej Mszą Świętą pod przewodnictwem Arcybiskupa Józefa Michalika – Metropolity Przemyskiego wespół z Arcybiskupem Janem Martyniakiem – Metropolitą Warszawsko-Przemyskim Kościoła Grekokatolickiego oraz Biskupem Polowym Wojska Polskiego ks. generałem dywizji TadeuszemPłoskim – który ponadto wygłosił głęboką w swej treści patriotyczno-historyczną homilię. Dodatkowo Msza Św. miała niezwykle uroczystą asystę kilkudziesięciu Księży oraz oprawę muzyczno-wokalną za udziałem Wojskowej Orkiestry 21 Brygady Strzelców Podhalańskich i Archidiecezjalnego Chóru „Magnificat” z Przemyśla. Obecność kilkudziesięciu pocztów sztandarowych: organizacji sybirackich, służb mundurowych, szkół i organizacji społecznych oraz Kompanii Honorowej 14 Batalionu Zmechanizowanego w Przemyślu.
Następnie obchody przeniosły się na Plac Legionów, gdzie nastąpiło uroczyste poświęcenie przez Arcybiskupa Józefa Michalika oraz ks. gen. Tadeusza Płoskiego "Dzwonu Sybiraka", po czym został w formie symbolicznego serca dzwonu przekazany Sybirakom przez Fundatorów tj.: Marszałka Województwa Podkarpackiego, Centrum Kulturalne w Przemyślu oraz Przemyskie Stowarzyszenie Rekonstrukcji Historycznej X D.O.K. Wiele pięknych słów padło z listu Prezydenta RP – Pana LechaKaczyńskiego, odczytanego przez Ministra Kancelarii Prezydenta RP Pana Marka Surmacza, do organizatorów i uczestników uroczystości. W równie podniosłym tonie skierował w swoim liście Marszałek Sejmu Pan Bronisław Komorowski. Wielce wymowne słowa wypowiedział Marszałek Województwa Podkarpackiego Pan Zygmunt Cholewiński:
„Przed chwilą rozległ się głos unikatowego „Dzwonu Sybiraka”, którego serce zostało przekazane Związkowi Sybiraków w Polsce. Dzwon był od zarania dziejów tym niezwykłym instrumentem, którego głos towarzyszył człowiekowi od urodzin do śmierci. Dzwon bił na trwogę i na wiktorię. Zapowiadał śmiertelne niebezpieczeństwo i wielką chwałę. Przemawiał swym śpiewnym głosem w różnych sytuacjach, jako wierny towarzysz ludzkiego losu.
Przemyśl jest stolicą polskiego ludwisarstwa. Darowany Sybirakom ma więc szczególną wymowę. Zwłaszcza w dniu dzisiejszym. Czyż może być bardziej wymowne i oddającegłęboki sens dzisiejszej uroczystości motto wyryte na jednym z dzwonów w Szafuzie w Szwajcarii „Vivos voco, mortos plango, fulgura flango”, co oznacza - „Żywych zwołuję, zmarłych opłakuję, gromy kruszę” - Niech ten „Dzwon Sybiraka” niesie to przesłanie w 70. Rocznicę Deportacji na „Nieludzką Ziemię” od Przemyśla po wszystkie krańce świata. Ku pamięci i przestrodze!”
Dopełnieniem obchodów 70. Rocznicy Deportacji na Sybir, była przygotowana z wielkim rozmachem rekonstrukcja historyczno-teatralna „Wywózki na Sybir – NA NIELUDZKĄ ZIEMIĘ” - pokazująca tragizm wywózek obywateli Polski w głąb ZSRR – która przedstawiała się następująco: „Świt 10 lutego 1940 roku. Przed kamienicę na jednej z przemyskich ulic zajeżdża ciężarówka z funkcjonariuszami NKWD, którzy wyskakują z samochodu i wbiegają do kamienicy. Wiedzą już pod jaki numer załomotać - profesora wraz z rodziną wskazał dozorcabudynku.
Ciszę panującą na klatce schodowej przerywa stukot żołnierzy wbiegających po schodach, a po chwili także walenie kolbami i okrzyki w języku rosyjskim. Do drzwi podchodzi jeden z domowników i przekręca zamek. Otwierają się z one hukiem, a wpadający funkcjonariusze odtrącają go brutalnie.
- Co tu się dzieje? Co znaczyć ma to najście?!! – krzyczy profesor, po czym zostaje brutalnie odepchnięty, a jeden z enkawudzistów przykłada mu bagnet do piersi.
- Macie 10 minut na spakowanie najpotrzebniejszych rzeczy. Z rozkazu Stalina zostaniecie przeniesieni do innej obłasti. Weźcie tylko to co niezbędne. Resztę dostaniecie na miejscu. – odpowiada oficer NKWD.
Rodzina rozbiega się po mieszkaniu, ubierając się w biegu i pakując do walizek co się da. Żona profesora ubiera dzieci, starając się im spokojnie wytłumaczyć, że muszą być grzeczne i niedługo wrócą, a teraz muszą szybko się ubierać. Starsza kobieta stara się ubrać szybko, ale nie bardzo wie za co ma się wziąć, jestspanikowana. Jedynie profesor zachowuje zimną krew i dyryguję wszystkimi wiedząc, że liczy się każda sekunda. Wyciąga dwie duże walizy, wrzuca do nich ubrania i najcenniejsze rzeczy.
W tym czasie żołnierze NKWD oglądają wystrój mieszkania z nieukrywanym podziwem, jeden wysypuje zawartość szuflady na podłogę. Natomiast oficer ściąga z półki drogocenną książkę, wertuje ją z zaciekawieniem, jakby szukał ukrytych kosztowności.
- Nu dawaj, wasz czas kończyłsia! – mówi, jednocześnie wymownie zamykając książkę.
Lekarz z rodziną zakładają pośpiesznie kurtki, futra, buty i popędzani przez NKWD, obciążeni walizkami wychodzą z mieszkania pod eskortą żołnierzy.
Rampa kolejowa. Stojący na wieży wartownik widzi nadciągający tłum konwojowany przez NKWD. Ludzie idą w gwarze, niewiadomi swojego losu, w ubraniach zimowych, obładowani tym co zdążyli złapać. Ludzie wchodzą na plac ściskając się w półkolu do torowiska, otoczeni kordonem NKWD. Po chwili wjeżdża także ciężarówka z rodziną profesora. Tłum rozmawia,padają pytania. Niektórzy szukają swoich znajomych bądź członków rodzin, inni lekarza. Nagle z tłumu wychodzi mężczyzna i kieruje się do oficera NKWD.
- Panie oficerze dokąd nas zabieracie?! – krzyczy. – Tutaj są małe dzieci, jest mróz, niektórzy kompletnie nic nie jedli od dwóch dni. To skandal tak traktować ludzi, nie jesteśmy żadnymi przestępcami.
Oficer NKWD robi kilka kroków naprzód. Wyciąga z kabury powoli Naganta, po czym krzyczy: - Won !!!
- Chodź bracie! I tak nic nie wskórasz – radzi mężczyźnie ktoś z tłumu. Ten przezornie wycofuje się, patrząc na skierowany w niego rewolwer i zimny wzrok enkawudzisty.
Tłum rozmawia dalej, nie będąc świadomym swojego losu. W pewnym momencie słychać gwizd nadjeżdżającej lokomotywy. Wszyscy milkną i odwracają głowy w kierunku skąd nadjeżdża pociąg z olbrzymią czerwoną gwiazdą na przedzie i dwoma czerwonymi flagami po bokach.
Nagle, ktoś z tłumu pada na kolana i zaczyna śpiewać Rotę. Za jegoprzykładem idą inni, wprawiając w konsternację funkcjonariuszy NKWD.
Z chwilowego zaskoczenia otrząsa się oficer NKWD i wydaje rozkaz załadowania wszystkich do wagonów towarowych. Tłum popychany przez NKWD, szczuty psami podnosi się z klęczek i część z płaczem, z głosami oburzenia, przerażeniem i desperacją, druga część nadal ze śpiewem ładuje się do wagonów.
Pociąg jednak nie odjeżdża. Stłoczony w wagonach lud pozostaje bez jedzenia i picia, przy iście syberyjskim mrozie, przez kilka dni. Nie wszyscy to wytrzymują. Co pewien czas do wagonów podchodzą żołnierze i wyrywają z matczynych objęć martwe niemowlęcia, rzucając je, zupełnie jak lalki, na ciężarówkę. Jedna z kobiet nie chce go oddać, tuląc ciałko dziecka do piersi i wzywając jego imię: - Jasiu, Jasiu..., nie odbierajcie go. On tylko śpi, Jasiu…Jasiu.
- Niech Pani odda to dziecko, proszę je dać, ja je wezmę. Niech je Pani odda, proszę panią! – mówi jeden z mężczyzn w wagonie, po czym odbiera prawie siłą ciało chłopca. Inne kobiety próbująuspokoić matkę. Gdy enkawudzista rzuca ciało na auto przeraźliwy krzyk kobiety i płacz rozdziera ciszę.
Pewnego dnia z pomiędzy żołnierzy NKWD wychodzi mały chłopczyk niosący dla ludzi w wagonach bułki w wiklinowym koszyku. Gdy dochodzi do połowy odległości między kordonem a wagonami, jeden z żołnierzy ściąga karabin, mierzy i z zimną krwią strzela do chłopca, który pada martwy na tory, a bułki wysypują się i toczą po bruku oraz torach. W wagonach podnosi się niesamowity, przeraźliwy krzyk. Z szoferki Gaza wyskakuje oficer i krzyczy: - Zakrywaj !!! Żołnierze podbiegają do wagonów i zatrzaskują drzwi wagonów. Ze środka nadal wydobywa się płacz, krzyk i walenie pięściami w deski, przez zakratowane drutem okna wystają ludzkie dłonie.
Lokomotywa wydaje dwa głośnie gwizdy, po chwili rusza i odjeżdża na wschód. Pociąg znika za horyzontem, a z opar dymu wychodzą duchy pomordowanych, które dopiero po 50 latach mogły wrócić do wolnej Ojczyzny: z dołów Katynia, Miednoje, Bykowca i innych miejsc kaźni oficerowie WojskaPolskiego i Policji Państwowej, w mundurach wybrudzonych ziemią, z rękoma skrępowanymi drutem na plecach i z dziurami w głowach po kulach, za nimi zamarznięci Sybiracy, w łachmanach, z kilofami, łopatami, siekierami, a na końcu z plecakami, w resztkach mundurów, z opaskami na rękawach akowcy i narodowcy, do końca wierni Rzeczpospolitej.
Tłum duchów w pewnym momencie zatrzymuje się. Przed nimi stoi z flagą narodową mały chłopczyk zastrzelony przez NKWD. Z głośników słychać wysokie tony, jakby ktoś uczył się grać na fortepianie. To pierwsze takty Mazurka Dąbrowskiego, które po chwili zamieniają się w pełny Hymn Polski, który zawsze przypominał o świetności państwa i ucieleśniał marzenia o wolności i niepodległości.
Tak w skrócie wyglądało wielkie widowisko historyczno-teatralne „Na nieludzką ziemię...”. W inscenizacji wystąpiło około pół tysiąca statystów i aktorów, ponadto w widowisku wziął udział autentyczny pociąg z wagonami z lat 30-tych, sprowadzony specjalnie ze SkansenuTaboru Kolejowego w Chabówce.
Obchody były Hołdem dla Wszystkich którzy zostali na „Nieludzkiej Ziemi”, i tym którzy przeżyli tą trudną do wyobrażenia tragedię naznaczoną potwornym głodem, chorobami i utratą wielu Naszych Najbliższych, którzy zostali tam na zawsze. I nie przypadkowo Przemyśl był tym miastem, w którym te uroczystości zorganizowano. To tutaj 10 lutego 1940 r. Sowieci zaczęli wywozić Naszych Rodaków w głąb Związku Sowieckiego. To tutaj są ludzie, którzy podjęli się wyzwania upamiętnienia tamtych dramatycznych wydarzeń i ofiarując ją pamięci tych, którzy byli, są i pozostaną bohaterami tamtych nieludzkich czasów.