Gdyby nie przykre porażki (m.in. z „Koroną” Kraków, „Pogonią” Ruda Śląską czy z „Pogonią Prudnik”) dziś moglibyśmy cieszyć się z powrotu na I-ligowe parkiety. Cóż, na awans musimy poczekać jeszcze rok, może nawet dłużej.
Początek sezonu, konkretnie pierwsza kolejka nie napawała optymizmem (porażka w Krakowie różnicą 19 punktów). W kolejnych meczach forma „Niedźwiadków” rosła w górę, Polonia wygrywała z trudnymi rywalami (wyjazdowa wygrana w Rzeszowie, zwycięstwo ze „Startem” Lublin) i przed spotkaniem z Tychami wyrosła na jednego z faworytów rozgrywek. Później zdarzały się jednak wpadki - jedyna w sezonie porażka na własnym parkiecie z Big Starem, czy przegrane z teoretycznie słabszymi rywalami (w Rudzie Śląskiej i Prudniku), które w konsekwencji sprawiły, że mimo świetnych meczy w końcówce sezonu, „Polonia” nie była już w stanie włączyć się do walki o awans.
Motorem napędowym zespołu było trio "Panów P" (Grzegorz Płocica, Daniel Puchalski oraz Andrzej Peciak). Ta trójka graczy ciągnęła całą grę, dzięki niej mogliśmy się cieszyć ze zwycięstw z teoretycznie znacznie lepszymi (tylko na papierze) zespołami. W ostatnich meczach oglądaliśmy spektakle jednego aktora. Na miano „showmana” zasłużył Grzesiek Płocica, który w kolejnych meczach imponował grą jeden na jeden i niesamowitą skutecznością. Warto przypomnieć Jego dokonania strzeleckie:
- z Dąbrową Górniczą: 37 pkt. (5x3)
- z MOSiRem Zabrze: 57 (8x3)
- z Kielcami: 33 (2x3)
- z Rybnikiem: 29
Wspomnianych popisów strzeleckich było znacznie więcej, można by im byłoby poświęcić osobny rozdział. Nie można jednak zapominać o pozostałych zawodnikach, którym w znacznym stopniu zawdzięczamy cenne wyjazdowe zwycięstwa i trzecie miejsce w rozgrywkach. Mowa oczywiście o rozgrywającym Piotrku Kindliku, który nie mając żadnych kompleksów znakomicie, jak nikt inny harował w obronie. Gorzej bywało w ataku, ale trzeba pamiętać, że mając u boku tak świetnych strzelców Piotrek mógł zająć rozgrywaniem i obsługiwaniem podaniami swoich kolegów z drużyny. Niezły początek sezonu miał Robert Sówka. Z biegiem czasu jego forma znacznie się obniżyła. I nic w tym dziwnego, bo Robert coraz mniej trenował, Po zakończeniu tego sezonu prawdopodobnie zakończy karierę. Zbyt dużo czasu zabiera mu bowiem praca zawodowa, warto pamiętać też, że od roku nie jest On już kawalerem.
Większość juniorów, która grała w tym sezonie, spędzała na parkiecie więcej czasu niż to miało miejsce w poprzednim. Najdłużej spośród nich grał Marcin Kolowca, który nieraz musiał walczyć ze znacznie silniejszymi i bardziej doświadczonymi rywalami. W wielu meczach, szczególnie tych wyjazdowych, stawał jednak na wysokości zadania. Więcej niż w poprzednim sezonie grał także Jakub Musijowski. Warto zauważyć, że gdy tylko pojawiał się na parkiecie, miał oparcie w kibicach, u których cieszy się sporą sympatią. Mimo wielu opinii, że jest zbyt słaby fizycznie, nieraz udowodnił że potrafi nawiązać walkę z wyższymi do siebie zawodnikami, którzy nie potrafili znaleźć recepty na jego żywiołową grę.
Każdy z juniorów, który miał okazję pokazać się w pierwszym zespole, starał się dać z siebie wszystko. Wszyscy mieli szansę na grę, jedni mniejszą, drudzy większą. Można byłoby poświęcić trochę miejsca każdemu zawodnikowi, począwszy do Damiana Turczyńskiego (który już dawno utracił status juniora) skończywszy na Witoldzie Kuriańczyku, czy Michale Musijowskim. Liczymy jednak, że w przyszłym sezonie pozytywnie recenzować ich będziemy co tydzień.
Poniżej przedstawiamy opinie dwóch redaktorów o niektórych zawodnikach, a także krótkie recenzje gry i 3-go miejsca Niedźwiadków w sezonie 2005/2006:
Soluś:
- Daniel Puchalski - ma już za sobą kolejny i chyba ostatni sezon jako gracz. Mimo swoich lat Daniel w II lidze nie ma sobie równych na pozycji "niskiego centra". Lata gry w ekstraklasie nauczyły go walczyć w każdej sytuacji. Jest i będzie ikoną basketu w Przemyślu. Wydaje mi się, że miniony sezon może zaliczyć także do udanych, dowodem tego są świetne statystyki, choćby "triple double".
- Grzegorz Płocica - Po sezonie w jarosławskim Zniczu wrócił do Polonii. W tym roku zadziwiał nas z meczu na mecz, zdobywając średnio ponad 30 punktów w spotkaniu. Pozostaje nam tylko podziękować temu graczu za pracę jaką wykonał.
- Andrzej Peciak - bez niego na pewno nie byłoby tak dobrego, trzeciego miejsca na koniec rozgrywek. Zawodnik do czarnej roboty, dobry obrońca, obdarzony celnym rzutem z dystansu. To właśnie on często podnosił Polonię "z desek" trafiając parokrotnie zza linii 6,25 m, dla niego również duże brawa.
- Robert Sówka - dobry początek sezonu zwiastował optymalną formę tego koszykarza. Jednak im bliżej końca, średnia Roberta spadała, często niewiele wnosił do gry zespołu, kończąc mecz z zerowym dorobkiem punktowym. Osobiście myślałem, że będzie o wiele lepiej, tym bardziej że właśnie ten gracz ma w sobie tyle energii, jak mało kto. Energia jakby przygasła.
- Piotr Kindlik - o tym zawodniku nie ma się co rozpisywać. Zawsze daje z siebie wszystko. Mimo słabych warunków fizycznych, potrafił dogrywać piłkę do kolegów, w skuteczny sposób otwierając im drogę do kosza.
- Jacek Balawender - w głupi sposób nabawił się kontuzji, która wykluczyła go praktycznie z większej ilości spotkań. Młody, utalentowany zawodnik, miejmy nadzieję że wróci do sił i w kolejnym sezonie będziemy mogli liczyć na niego w 100%.
- Marcin Kolowca - wykonał w tym roku dobrą robotę. Pewniejszy siebie, silniejszy - to wszystko widać na parkiecie. Jeśli nie straci motywacji do bycia jeszcze lepszym, możemy być pewni, że wyrośnie na dobrego gracza.
- Jakub Musijowski - Kuba to młody gracz – junior, chyba nie powinniśmy wymagać od niego dużo. Przyjdzie czas, że sam da o sobie znać na parkiecie i zaczniemy podziwiać go za dobrą i skuteczną grę.
Andrzej Orzechowski:
- Daniel Puchalski - od 4 lat niekwestionowany lider Niedźwiadków. W tym sezonie, ze względu na kontuzje, grał może mniej efektownie niż w ubiegłych latach, ale wniósł do Polonii... więcej. Przede wszystkim ze względu na "nadprogramową" pracę z młodymi zawodnikami Polonii - czy to na obozie w Pobierowie, czy na rannych zajęciach w II LO. A że wciąż jest przydatny, najlepiej pokazują statystyki... Choć nie dysponujemy jeszcze dokładnymi danymi za cały sezon, z 99% pewnością można stwierdzić, że był liderem drużyny w zbiórkach i... asystach. Zanotował zresztą niezwykle rzadko spotykane w polskich ligach triple-double.
- Grzesiek Płocica - po nieudanej przygodzie w Jarosławiu chciał udowodnić, że jest zbyt dobry na II ligę i... udowodnił to. Z każdym meczem grał coraz pewniej, choć oczywiście zdarzały mu się też słabe występy (słaba skuteczność w niektórych meczach wyjazdowych, np. w Prudniku). Trudno jednak wyobrazić sobie Polonię bez Płocicy. Dobre rezultaty w tym sezonie i trzecie, a nie dziewiąte (jak rok wcześniej) miejsce w rozgrywkach to głównie Jego zasługa...
- Andrzej Peciak - grał tak, jak można było oczekiwać. Potwierdził, że jest znakomitym strzelcem, potrafiącym rozstrzygać losy meczów (pamiętne "trójki" w wyjazdowym meczu z Resovią). Ale też chwilami sprawiał wrażenie, że nie do końca przykłada się do gry w obronie... Nad tym musi jeszcze popracować. Mimo to, na pewno warto zatrzymać go na następny sezon.
Były to opinie administratora strony www.poloniamks.kosz.pl - Solusia, a także redaktora tejże strony - Andrzeja Orzechowskiego.
Poniżej przedstawiamy krótkie "resume" wspomnianych redaktorów:
Soluś: Za nami kolejny sezon Polonii Przemyśl na parkietach II ligi. Jest to niewątpliwie najlepszy występ podopiecznych Pawła Trojnara na tym szczeblu rozgrywek. Niedźwiadki w poprzednim sezonie zakończyły zmagania w połowie stawki, grając różnie. Sezon 2005/2006 nasi koszykarze zaczęli bardzo dobrze, grali równo i z wiarą, że realny jest awans do pierwszej ligi. Ostatecznie "poloniści" wylądowali na wysokim trzecim miejscu, jednak system rozgrywek w II lidze pozwala awansować bezpośrednio tylko najlepszej drużynie (w tym sezonie udało się to Startowi Lublin). Podsumowując ten sezon nie możemy nic złego powiedzieć o drużynie, która dała z siebie wszystko i dostarczyła nam dużo radości swoją grą. Miejmy nadzieję że kolejny sezon będzie jeszcze lepszy i koszykówka w Przemyślu będzie na poziomie "zaplecza ekstraklasy".
Andrzej Orzechowski: Gdy drużyna zajmuje pierwsze, niczym nie premiowane miejsce, zawsze jest jakiś niedosyt. Można dziś wspominać dwie, bolesne porażki z Tychami... Można, ale po co? Trzeba powiedzieć to wprost - Polonia znacznie ustępowała zespołom z Lublina i Tych: kadrowo, finansowo i organizacyjnie... Polonia była też słabsza "na papierze" od Dąbrowy Górniczej, Resovii, czy MOSiRu Krosno... Dlatego trzecie miejsce jest mimo wszystko sukcesem tej drużyny. Teraz trzeba mieć nadzieję, że jeszcze jeden rok gry w II lidze wyjdzie "Niedźwiadkom" na dobre. Warunek: młodzi zawodnicy Polonii (Balawender, Kolowca, Turczyński, Kuriańczyk, Musijowscy) muszą wykorzystać swoją szansę i w przyszłym sezonie, w jeszcze większym stopniu, decydować o obliczu tej drużyny.
Artykuł przygotowali: Maincik, Soluś, Andrzej Orzechowski.
Zapraszamy na: www.poloniamks.kosz.pl