Nowe samochody – szczyt braku funkcjonalności
Wśród nowych samochodów jest całe mnóstwo propozycji absurdalnie wręcz zbędnych. Taki na przykład Mercedes G albo nowy Land Cruiser. Te samochody nie mają absolutnie żadnego zastosowania a jedynym powodem, żeby je kupić, może być „bo mogę”. Wszystko dlatego, że luksusowe auta po prostu nie są terenowe. Tych dwóch cech nijak nie da się pogodzić. W terenie potrzebne jest zwrotne, niezawodne auto, które – najlepiej – daje się naprawić młotkiem i to waląc nieszczególnie precyzyjnie.
Zresztą ten sam problem widać też w innych klasach. Rozkodowując choćby dwuletnie samochody na bestvin.pl można zauważyć, że listadodatkowego wyposażenia robi się naprawdę bardzo długa, a w praktyce różnica między tymi samochodami a dwudziestoletnim Passatem ogranicza się do tego, że nowe są cichsze.
A co na rynku używanych?
Rynek samochodów używanych bardzo się zmienił w ciągu ostatnich dwóch lat. Zniknęły z niego złomy (niestety nie dlatego, że trafiły na szrot, tylko raczej zostały kupione w pierwszych miesiącach pandemii), za to pojawiło się sporo auto flotowych i nowych używanych.
Poza tym, że faktycznie zjechały one z taśmy już w formie przekombinowanej, to również klienci szukają samochodów uniwersalnych, przy czym definicja uniwersalności uległa niemałym wypaczeniom. Spora ilość raportów carVertical dotyczy samochodów, które mają być jednocześnie sportowe, rodzinne i luksusowe. To cała seria Audi
Pewne rzeczy po prostu nie idą ze sobą w parze: sztywne sportowe zawieszenie nie stanie się miękkie na życzenie, żeby nagle dało się komfortowo jechać z rodziną na wakacje (to znaczy – może się zmienić, jeśli jest hydropneumatyczne, ale to znów nie tak częsty widok).
Skąd się to wzięło
Moda na auta niepraktyczne to w całości sukces producentów. To oni kampaniami marketingowymi wzbudzili w kierowcach poczucie, że wydając naprawdę masę pieniędzy, można mieć samochód 3w1. Nie, nie można. Kiedy szukasz auta, musisz zdecydować o priorytetach. Nie może być tak, że najważniejsze jest wszystko, bo jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. I ta zasada w całej rozciągłości dotyczy również samochodów. Po prostu musisz pogodzić się z tym, że trzeba będzie kupić dwa auta, jeślijedno nie spełnia wszystkich oczekiwań. Gdyby było inaczej, to T4 nie byłby ulubionym autem ekip budowlanych, ale równie często stawałby w szranki na torach. W innych segmentach absurd tej wizji jest równie wyraźny.