Kim był Andrzej Gawroński i jakie związki łączyły go z Przemyślem?
Po ojcu pochodził z podolskiego rodu Gawrońskich, ze środowiska, którego przedstawiciele określali się jako „gente Ruthenus, natione Polonus". Ojciec – Franciszek Rawita Gawroński (1846-1930), to powieściopisarz, historyk, wydawca i redaktor czasopism. Babka ze strony ojca pochodziła z Szostakowskich, wedle rodzinnej tradycji – ze szlachty ruskiej, która dopiero w końcu XVII w. zmieniła obrządek greckokatolicki na rzymskokatolicki.
Ze stronymatki, Antoniny, przyszły językoznawca wywodził się z rodziny Miłkowskich – był wnukiem płk Zygmunta Miłkowskiego (1824-1915), działacza politycznego Wiosny Ludów i powstania styczniowego.
Andrzej Gawroński urodził się w Genewie 20 czerwca 1885 r. jako pierwsze z czworga dzieci Gawrońskich. Rodzice pod koniec lat osiemdziesiątych przenieśli się do Warszawy, gdzie matka dawała lekcje francuskiego, a ojciec ze zmiennym szczęściem działał na niwie literackiej.
Rodzina po krótkim pobycie w Warszawie osiadła we Lwowie, gdzie Antonina Gawrońska, jak przedtem w Warszawie, ratowała domowy budżet lekcjami języka i literatury francuskiej, a syn Andrzej zaczął naukę w szkole powszechnej. Pobyt we Lwowie nie przyniósł oczekiwanej satysfakcji materialnej, wówczas Antonina inicjuje wyjazd rodziny do Przemyśla, gdzie zakłada pensję dla panien (Rynek 5), a jej mąż w lokalnej prasie publikuje w odcinkach powieści historyczne. Andrzej Gawroński w owym czasie uczy się w ck gimnazjum (późniejszym gimnazjum i liceum im. J. Słowackiego).
Rodzina utonęła w pensji. Prywatnych apartamentów tak jakby nie było: sprowadzały się do odosobnionego, w głębi, pokoju Tatka, połączonego z pokojemchłopców. Mama mieszkała w swoim gabinecie, sypiała na kanapie, ja opodal na sofce. (...) Było przestronnie i, jak na owe czasy, luźnie, ale ani mowy o urządzeniach sanitarnych, które znaliśmy ze Szwajcarii, równie jak światło elektryczne i telefon, jeszcze nie odkryte w Przemyślu. (...) Nosiło się konewkami wodę ze studni w Rynku”.
Gawrońska prowadziła dom otwarty, bywali w nim ludzie, których nazwiska zaznaczyły się w historii Przemyśla końca XIX wieku – Dworscy, Rokiccy, Tarnawscy, księża Drozd i Trznadel...
Na pensji literatury francuskiej uczyła sama Gawrońska, nota bene posiadaczka licencjatu na wydziale humanistycznym Sorbony. Jedną z form edukacji były amatorskie przedstawienia teatralne, w których uczestniczyły też dzieci Gawrońskich, a szczególny zapał teatralny okazywał mały Andrzej. Jest to o tyle istotne, iż po latach jedną z jego pasji naukowych stał się dawny teatr indyjski. Andrzej przed domowym seansem, jako mistrz ceremonii, wręczał matce własnoręcznie przygotowany program widowiska,złożony w harmonijkę, z tekstem wykaligrafowanym starannym pismem i ozdobiony akwarelowymi rysunkami.
Przejawem dbałości o rozwój dzieci były wyjazdy zagraniczne, organizowane przez Antoninę Gawrońską – tym łatwiejsze, że w Genewie w dalszym ciągu mieszkali Miłkowscy – rodzice Antoniny. Andrzej, najstarsze z dzieci, często towarzyszył matce w podróżach. Poznawał języki, muzea, krajobrazy – stawał się Europejczykiem.
Na lato rodzina wyjeżdżała z Przemyśla do pobliskiej Tarnawy, położonej między Dobromilem a Chyrowem – gdzie Franciszek Gawroński wybudował letni dom. Ten wspaniały dla gromadki Gawrońskich czas we wspomnieniach Zofii Kozarynowej jawi się jako raj utracony. Niedaleko domu płynął potok Jasienka – miejsce najlepszych zabaw: „...zaraz (... ) rzucaliśmy się do zbierania kamyków na budowę tamy w miejscu, które Andrzej obrał jako najodpowiedniejsze ( ... ) do kąpieli. ( ... ) Pracami dyrygował Andrzej. Jego autorytet byt założony (... ) Andrzej był zawsze najsprawniejszy w każdej robocie iumiejętności. Łapał kiełbie, a nawet małe pstrągi podsuwając nagle obie dłonie pod kamyk, pod którym rybka przepływała, układał pozbierane przez nas kamyki w tamę zwartą jak mur rzymski, szybkimi ruchami dopasowując je do siebie bez szpar. W razie połowu na wędkę –nasze wędki były to pręty wierzbowe z dowiązanym sznurkiem i przynętą na szpilce – żadne z nas nie ułowiło nawet komara, gdy Andrzej przynosił pełny garnek kiełbi zmieszany z pstrągami. Nie dziwiliśmy się. To było naturalne, wyrośliśmy w tym" – wspomina siostra uczonego.
W roku 1899 Gawrońscy zlikwidowali przemyską pensję i wrócili do Lwowa, gdzie Antonina Gawrońska założyła kolejną szkołę dla dziewcząt. Andrzej kontynuował naukę od klasy IV w lwowskim gimnazjum klasycznym, w 1903 r. zdał maturę. Miał osiemnaście lat, od kilku lat interesował się językami wschodnimi – jako trzynastolatek, w ojcowskiej bibliotece – mieszkali wtedy w Przemyślu – natrafił na podręcznik sanskrytu. Wkrótce zwracając książkę poprosił o liczniejsze materiały z tej dziedziny. Zdziwionemu ojcu odpowiedział pokazując wszystkie ćwiczenia i tłumaczenia z podręcznika, wykonane pisemnie. Po sanskrycie przyszła kolej na hebrajski. Alfabet poznał chodząc po przemyskich ulicach i odrysowując litery z szyldów na żydowskich sklepach, których w Przemyślu nie brakowało, a kolegów Żydów pytał o szczegóły gramatyczne. Dla pogłębienia wiedzy zdobył zbiór psalmów drukowanych po jednej stronie po hebrajsku, po drugiej – po polsku i tak opanował jidysz i hebrajski.
Po egzaminie dojrzałości wstąpił na Uniwersytet Lwowski – oddał się studiom filologicznym – zaczął od polonistyki, germanistyki i romanistyki, do tego dodał językoznawstwo indoeuropejskie, historię i filozofię, samodzielnie uczył się ormiańskiego. Po pierwszym roku studiów we Lwowie indolog prof. Gustaw Blatt, skierował go na studia do Lipska (1905), w owym czasie światowego centrum badań językoznawczych. Tam Andrzej Gawroński rozwinął skrzydła. Genialna precyzja artykulacji głosek na ćwiczeniach sprawiła, iż najsłynniejsi profesorowie wzywali go na wykłady, by demonstrował poprawną wymowę. Równocześnie korzystał w pełni z uciech studenckiego życia.
Obdarzony fenomenalną pamięcią już wówczas wprawiał otoczenie w podziw swymi zdolnościami. Oprócz języków europejskich znał w czasie lipskich studiów sporą ilość nie tylko orientalnych języków na czele z hindi, ale i dialektów oraz narzeczy. Uczył się ich po to, by poprzez poznawaną w oryginale literaturę zrozumieć właściwą każdemu narodowi kulturę. Doskonałe opanowanie języków ilustruje następująca anegdota. Pewnego razu jadąc z Wiednia do Lipska spotkał w pociągu egzotycznie wyglądającego pasażera. Podróżny ów nie mówił w europejskich językach i jakże ucieszył się, gdy Andrzej Gawroński zagadnął doń w jego ojczystym języku malabarskim. Wojażer okazał się bowiem kupcem z malabarskiego wybrzeża Indii. Nie uwierzył, że ma przed sobą Europejczyka, studenta orientalistyki, i do końca jazdy był przekonany, że rozmawia z podróżującym incognito synem jakiegoś malabarskiego wielmoży.
Po uwieńczeniu w roku 1907 lipskich studiów doktoratem z filozofii, pojawiła się przed Andrzejem Gawrońskim perspektywa objęcia katedry sanskrytu na Uniwersytecie Jagiellońskim. Senat wysłał go jednak jeszcze na dodatkowe, uzupełniające dwuletnie studia do Lipska, po powrocie z których miał już – jako docent – osiąść na krakowskiej uczelni.
Ów drugi okres lipski w życiu Andrzeja Gawrońskiego okazał się początkiem tragedii. Zapadł na zapalenie płuc, choroba rozwinęła się w ostrą gruźlicę. Kolejne 20 lat spędził na heroicznej walce z chorobą, kontynuując z sukcesem karierę naukową.
Na obronie pracy habilitacyjnej (Uniwersytet Jagielloński, 1912) pojawił się z wysoką gorączką. Mimo choroby egzamin okazał się sukcesem, a przewodniczący komisji egzaminacyjnej czeski profesor J. Zubaty, wysłuchawszy dysertacji Gawrońskiego skomentował wystąpienie słowami „Ein Wunderkind". Andrzej Gawroński miał wtedy 25 lat. W jesieni 1913 r. rozpoczął jako docent wykłady na krakowskiej wszechnicy od razu zajmując wybitne miejsce wśród krajowych uczonych.
Widmo śmierci stanęło przed Andrzejem Gawrońskim, gdy był w pełni sił twórczych. Zdając sobie sprawę z nieuleczalnej choroby, postanowił walczyć do końca i nie zmienił zamiarów odnoszących się do pracy naukowej. Zrezygnował z poprzedniego trybu życia, w którym było miejsce i na rozrywki i na kobiety. Wiedząc, że może zarazić partnerkę, zerwał łączące go więzy uczuciowe. Chociaż zakochana dziewczyna błagała, by pozwolił jej opiekować się sobą w chorobie – nie przyjął poświęcenia.
W pierwszym roku po habilitacji (1913/1914) stan zdrowia uczonego znacznie się poprawił. Do głównych sfer zainteresowania: sanskrytu i języków irańskich dodał język arabski i turecki, a z bliskich – litewski i węgierski. W 1916 r. został mianowany profesorem nadzwyczajnym filologii staroindyjskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim, w rok później zaś po zmarłym Gustawie Blatcie objął katedrę zwyczajną językoznawstwa porównawczego na uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie.
Polepszony stan zdrowia pozwolił mu wziąć udział w walkach polsko-ukraińskich o Lwów (1918).Paradoksalnie – on, którego ojciec słał narzeczonej tomy poezji Szewczenki i pisał na ofiarowywanych jej książkach dedykacje po ukraińsku, syn ruskiego rodu, został uwikłany w krwawy konflikt pomiędzy bratnimi narodami.
Po zakończeniu walk rozpoczyna na nowo wykłady. W roku 1920 zostaje profesorem zwyczajnym językoznawstwa indoeuropejskiego i filologii indyjskiej na Uniwersytecie Lwowskim. Nie zabiega o sławę, nie podpisuje się nawet pod swymi tłumaczeniami z literatur orientalnych, choć zaopatruje je w wstępy i imponujący aparat naukowy.
Na uwagę zasługuje pełna tolerancji postawa Andrzeja Gawrońskiego wobec innych tradycji i narodów. Jako kulturoznawca nie uznawał pierwszeństwa jednej grupy etnicznej albo językowej, jako katolik nie uważał ani chrześcijańskiego ani hinduskiego rozwiązania zagadki życia za lepsze lub gorsze, mniej lub bardziej prawdopodobne.
Gdy choroba nasila się, jego kariera naukowa rozwija się imponująco. Zostaje członkiem PAU, w roku 1925 w uznaniu zasług dla nauki otrzymuje Krzyż Komandorski Orderu Polonia Restituta. Na przełomie lat 1925 i 1926 spędza rok w Bretanii – powstają wtedy 54 tłumaczenia rubajatów XI-wiecznego perskiego poety Omara Chajjama. Przekłady te stanowią jego opus magnum. Można postawić tezę, że gdyby nie napisał gramatyki sanskrytu (przez lata jedyna w języku polskim), gdyby nie napisał cytowanych przez świat naukowy prac o dramacie hinduskim – i tak pozostałby w pamięci jako kongenialny tłumacz Chajjama.
Z Bretaniiwrócił do domu rodziców w Józefowie pod Warszawą, gdzie, obłożnie chory, zmarł 11 stycznia 1927 r. Nigdy nie pojechał do ukochanych Indii. Marzenie to spełnił dopiero wnuk jego siostry, który w latach sześćdziesiątych XX w. w hippisowskiej podróży dotarł do Katmandu.
Andrzej Gawroński, uczony o wszechstronnych humanistycznych zainteresowaniach, tytan pracy samotnie zmagający się z chorobą, został pochowany na wiejskim cmentarzu w Józefowie. W trzy lata później obok mogiły Andrzeja spoczął jego ojciec, Franciszek, któremu los w wieku 81 lat kazał być świadkiem śmierci pierworodnego syna. Antonina Gawrońska przeżyła syna o 17 lat, zmarła w powstańczej Warszawie.
Powstałe na skalnym cyplu w Bretanii przekłady z Chajjama, odnalezione zostały po śmierci Andrzeja Gawrońskiego przez jego matkę. Zofia Kozarynowa tak opisuje to zdarzenie: „Wróciłam w ciemnej godzinie ściętej mrozem, migającej płomykami świec. Mama stała u wezgłowia, zbliżając kartki do światła.
- Słuchaj – powiedziała -słuchaj! To o nim.
Niejedną na naukach strawiłem godzinę,
Niejedną miałem radość, iż z nauki słynę,
A oto jest - posłuchaj! – treść zdobytej wiedzy:
Z prochu wziąłem początek i jak wiatr przeminę.
* * * * *
Przemyśl, Lwów, Kraków... – te miasta, każde z nich na swój sposób, wyznaczyło drogę Andrzeja Gawrońskiego. Niebagatelną rolę w życiu uczonego odegrał Przemyśl, miasto dzieciństwa i wczesnej młodości,gród nad Sanem, obdarzony przez historię szczególnym „duchem miejsca”. To w wielonarodowym Przemyślu, na ulicach którego rozbrzmiewały trzy języki i sąsiadowały z sobą różne świątynie, młody gimnazjalista podjął decyzję poświęcenia się karierze naukowej, to Przemyśl obudził w nim pragnienie poznania dalekich kultur, obyczajów i religii.
O Gawrońskim pamiętano przed wojną. W dziesięciolecie śmierci pojawiły się okolicznościowe wspomnienia. Na Uniwersytecie Jana Kazimierza Instytutowi Orientalistycznemu nadano imię uczonego. Kolejne rocznice jednak minęły bez echa. Dopiero po wojnie, w czterdziestolecie zgonu, jego uczeń, prof. Eugeniusz Słuszkiewicz opublikował w Szkicach z dziejów polskiej orientalistyki wspomnienie o swym mistrzu. Niestety, teraz, w siedemdziesiąt siedem lat po śmierci, chluba i sława polskiej nauki, wybitny humanista, jeden z twórców fundamentów polskiej orientalistyki i językoznawstwa – jest nadal nieznany. Niech więc ten szkic będzie hołdem dla „nieznanegoprzemyślanina”.
Opracowano na podstawie:
1. Chajjam O., Czterowiersze, Lwów 1933.
2. Echo Przemyskie, 1897 (powieść F. Gawrońskiego), nr 5/1897 (inf. o pensji A. Gawrońskiej).
3. Gazeta Przemyska, nr 95/1891 (inf. o J. Rokickim).
4. Kozarynowa Z., Sto lat. Gawęda o kulturze środowiska, Wrocław-Warszawa-Kraków 1992.
5. Kurier Przemyski, nr 53/1896 (inf. o pensji A. Gawrońskiej).
6. Polski słownik biograficzny, Kraków 1936, t. II, hasło Blatt.
7. Słownik geograficzny królestwa polskiego i innych krajów słowiańskich, Warszawa 1892, t. XII, hasło Tarnawa.
8. Słuszkiewicz E., Andrzej Gawroński (W czterdziestolecie zgonu) w: Szkice z dziejów polskiej orientalistyki (Praca zbiorowa pod redakcją Jana Reychmana), Warszawa 1969.
9. Sprawozdanie Dyrekcji c.k. Gimnazjum w Przemyślu za rok szkolny 1896, Przemyśl 1896.
10. Sprawozdanie Dyrekcji c.k. Gimnazjum w Przemyślu za rok szkolny 1897, Przemyśl 1897.
11. Sprawozdanie Dyrekcji c.k. Gimnazjumw Przemyślu za rok szkolny 1898, Przemyśl 1898.
Niniejszy tekst jest zmodyfikowaną i skróconą wersją artykułu Nieznany przemyślanin. Wspomnienie o prof. Andrzeju Gawrońskim w 115. rocznicę urodzin, opublikowanego w kwartalniku „Galicja”, R. 2, nr 1-2 (3-4)/2001.